poniedziałek, 23 czerwca 2014

Pożegnanie

Bardzo was przepraszam, że nie dodawałam rozdziałów tak jak obiecałam. Miałam dużo problemów ze szkołą i nie tylko... przechodziłam tak jakby małą depresje (znowu). Postanowiłam, że skończę z pisaniem.. to po prostu nie dla mnie. Nie potrafiłam się w ogóle przez te prawie 5 miesięcy zmotywować by choć coś napisać... Dlatego więc z bardzo wielkim bólem żegnam się z wami. Będzie mi brakować tych wszystkich czytelników. Dziękuje, że czytaliście moje opowiadanie i komentowaliście to dla mnie wiele znaczy. No to chyba już koniec... Papa :(
 ~Jagoda

sobota, 15 lutego 2014

Zła wiadomość

Tak bardzo was przepraszam ale muszę zawiesić bloga... Będę pisać rozdziały ale nie będę ich przez jakiś czas dodawać. Nie wiem ile mnie nie będzie... Myślę, że za jakiś miesiąc coś dodam. Bardzo was przepraszam ale muszę to zrobić.
~Carrots

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 39

PRZECZYTAJ TO CO JEST POD ROZDZIAŁEM (WAŻNA INFORMACJA)! :)

~*Ashley*~
-Zaraz, zaraz kto?-spytałam zbita z tropu. Twarz chłopaka diametralnie się zmieniła.
-Ash nie rób sobie żartów.-powiedział oschle.
-Ale ja sobie nie robię.... Kim ty w ogóle jesteś?!
-Och nie....-wyszeptał załamany szatyn.- Ashley ty mnie na prawdę nie pamiętasz?
-Chciałabym cię pamiętać...-mruknęłam pod nosem. Zwinnie podniosłam się z zimnej podłogi i usiadłam na szpitalnym łóżku. Zaraz, zaraz...szpitalnym?-Czy..czy ja jestem w szpitalu?
-Tak...-odparł ponuro chłopak. Nie mogłam patrzeć na to jak się smuci z mojego powodu.
-Jak masz na imię?-spytałam ściszonym głosem. Szatyn spojrzał mi w oczy i lekko podniósł kąciki swoich ust.
-Louis...
***
-Musieliśmy być bardzo ze sobą blisko skoro przesiadujesz tu już drugi dzień z rzędu-powiedziałam niepewnie. Chłopak spojrzał na mnie na jego twarzy był bardzo widoczny smutek. Nerwowo przygryzłam wargę i złapałam dłoń szatyna.-Przepraszam.
-Za co mnie przepraszasz?-spytał Louis podnosząc przy tym jedną ze swoich brwi.
-Za to, że cię nie pamiętam...-wyszeptałam.
-Ashley....To nie twoja wina.-szatyn mocniej ścisnął moją dłoń.- Na pewno niedługo wszystko sobie przypomnisz....
-Myślisz?-chłopak przytaknął lekko przy tym podnosząc kąciki ust. 
***
-Wow... to jest twoje mieszkanie?-powiedziałam zdziwiona, zaczęłam rozglądać po pomieszczeniu, w którym obecnie przebywałam.
-Nasze i chłopaków....-mruknął pod nosem Louis. Spojrzałam na niego zdezorientowana. Szatyn westchnął i bez słowa wziął moją torbę i powędrował w głąb korytarza. Szybkim krokiem zaczęłam iść za nim rozglądając się przy tym po mieszkaniu. Na końcu korytarza zauważyłam otwarte drzwi. Weszłam do pokoju i ujrzałam siedzącego na łóżku Lou.
-Czy..czy my będziemy razem spać?-za jąkałam się patrząc prosto w niebieskie tęczówki chłopaka.
-Nie...Zaraz wyjdę z twojego pokoju.-odparł przygaszony Louis.Leniwie wstał z łóżka i zwinnym ruchem wyminął moją osobę i wyszedł z pokoju. Obserwując jego sylwetkę, która z sekundy na sekundę co raz mniej było widać, aż w końcu zniknął za rogiem.
Westchnęłam teatralnie, po czym oklapłam na łóżku.
-Ashley... jesteś idiotką.-mruknęłam pod nosem.
Po kilkunastu minutach siedzenia w milczeniu na łóżku w końcu wstałam i zaczęłam grzebać po szufladach, by znaleźć coś do przebrania. Gdy już miałam wszystkie potrzebne ciuchy weszłam do łazienki w celu przebrania się.
***
-Louis?!- szukałam chłopaka po całym mieszkaniu.
-Tak?- niespodziewanie za rogu wyszedł szatyn. Dzięki mu właśnie przeżyłam mini zawał. Chłopak zaśmiał się na widok mojej miny....pewnie wyglądałam jak idiotka.Super.-Wybierasz się dokądś? 
-Tak... chciałam iść na zakupy. -wyjaśniłam, Lou uśmiechnął się delikatnie.
-Mam iść z tobą?
-Nie.. nie dam sobie radę-mruknęłam pod nosem. W oczach szatyna pojawił się bardzo widoczny ból.... Przygryzłam nerwowo wargę i zaczęłam stąpać z nogi na nogę.-To ja już pójdę. -szybko wyszłam z mieszkania. Ashley ty cholerna idiotko! krzyczały moje myśli. Szybkim krokiem zaczęłam zmierzać w kierunku windy. Gdy już znalazłam się wystarczająco blisko wcisnęłam guzik. Po chwili winda się otworzyła, nie pewnie weszłam do środka i nacisnęłam kolejny guzik.
-Boisz się wind?- z zamyśleń wyrwał mnie jakiś męski głos. Odwróciłam się ujrzałam chłopaka o niesamowitej urodzie.
-Tak jakby...-uśmiechnęłam się nieśmiało w stronę nieznajomego.
-Jeśli chcesz mogę cię potrzymać za rękę.-zaśmiał się chłopak.- Jestem Eric.
-Ashley...-odparłam. W tym czasie winda się otworzyła, spojrzałam po raz ostatni na Erica. -Do zobaczenia ..kiedyś.
-Czekaj! Dasz mi swój numer?- oczy szatyna zmierzyły całą moją osobę przy czym lekko podniósł kąciki swoich ust. Bez słowa wyjęłam swój notes i długopis z torebki. Zapisałam na karteczce szereg cyfr, po czym wręczyłam kartkę chłopakowi.-Dzięki.-powiedział uśmiechnięty.

~*Louis*~

-Louis! Nie uwierzysz z kim widzieliśmy Ashley w recepcji!- do salonu wbiegł podenerwowany Niall wraz z Liamem i Zaynem.
-Z kim?-spytałem zaciekawiony.
-Z kolesiem co był ostatnio w telewizji na liście gończym!-krzyknął załamany blondyn. Moje oczy zrobiły się większe.
-Oni... oni już wyszli z budynku?-spytałem Liama przy tym zaciskając dłonie w pięści.
-Jak wchodziliśmy do windy to jeszcze stali tam- odparł Payne. Szybko zerwałem się z kanapy i zacząłem biec w kierunku drzwi frontowych mieszkania. Gdy tylko znalazłam się po za pomieszczeniem przyspieszyłem bieg, by jak najszybciej znaleźć się na dole.  Po chwili stałem na środku holu rozglądając się za niską szatynką. Nie było jej. Zwinnie wyjąłem z kieszeni dżinsów telefon i wybrałem numer Ashley. Po paru sygnałach odebrała.
/-Halo? Louis?-gdy tylko usłyszałem jej głos trochę się uspokoiłem.
-Ashley jesteś z kimś teraz?
/-Nie. Poznałam takiego miłego chłopaka w windzie on tylko mnie podwiózł do centrum handlowego. Teraz jestem sama. A co?
-Nie.Nic. Mogę po ciebie przyjechać?
/-Pewnie. Tylko daj mi jeszcze godzinkę, bym obeszła wszystkie sklepy.-powiedziała wesoło Ash.
-No dobrze-mruknąłem niezadowolony.
/-No to do zobaczenia!- po tych słowach dziewczyna rozłączyła się.
***
Zwinnie wysiadłem z auta i szybkim krokiem zmierzałem, ku wejściu. Nie mogłem czekać godziny, by znów ją zobaczyć...a raczej sprawdzić czy jest cała. Gdy znalazłem się w środku po raz kolejny wyciągnąłem telefon z kieszeni dżinsów i wybrałem numer Ash. Po dwóch sygnałach odebrała.
-Ashley w jakim sklepie jesteś?
/-Louis! Przecież mówiłam, że chcę pochodzić jeszcze po sklepach.
-Ash proszę powiedz mi w jakim sklepie jesteś.-zażądałem poirytowany.
/- Ugh.. Jestem w Starbucksie. Zrobiłam sobie małą przerwę na kawę.-wyjaśniła chichocząc się przy tym.
-Za chwilę będę.-rozłączyłem się i szybkim krokiem zmierzałem, ku kawiarni.

***
Wzrokiem szukałem Ashley. W końcu znalazłem ją, na jej widok na moje twarzy pojawił się uśmiech. Podszedłem do stolika przy którym siedziała. Dziewczyna spojrzała na mnie i lekko uniosła kąciki ust.
-Przepraszam, że jestem taki nachalny.. ale się o ciebie martwię.-wyjaśniłem.
-Rozumiem..-uśmiechnęła się nieśmiało. 



********************
No więc oto mamy rozdział 39 :) Przepraszam, że was tak zaniedbałam i nie dodawałam rozdziałów ale miałam taki dziwny okres, że dosłownie nic mi się nie chciało ;-; Mam nadzieję że mi wybaczycie. Dziękuję wam za te wszystkie miłe komentarze pod ostatnim rozdziałem jesteście kochani! :*
Ta "ważna" informacja to to, że niestety będę musiała chyba zawiesić bloga na trzy tygodnie gdyż jadę do kuzyna na ferie a tam nie za bardzo mogę pisać rozdziały :/ 
Pamiętajcie, że bardzo was kocham! ^^
~Carrots (@Carrots_6969)
JEŚLI CZYTASZ PROSZĘ DAJ KOMENTARZ TO BARDZO MOTYWUJE! :)


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Tak bardzo was przepraszam ..

Bardzo ale to bardzo was przepraszam, że tak długo nie dodaję rozdziałów :/ Ale mam masę nauki i taki jakiś dziwny humor ;-; Wybaczycie mi to? Rozdział postaram się dodać w środę. 
Much love! xx

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 38

~*Ashley*~
-Zaraz, zaraz...Co!?-moje oczy zrobiły się okrągłe ze zdziwienia. Spojrzałam podenerwowana na Louisa.- Ty dzwoniłeś?
-To nie ja...-szepnął marchewkowy. 
-Jeżeli nie ty to kto?- wymamrotałam pod nosem. O co tu chodzi do cholery?! Może to Jake? Nie...
-Panno Night?-z myśli wyrwał mnie głos pielęgniarki. Spojrzałam na nią, a ona ponownie zaczęła mówić.-Jeśli chcesz możemy się dowiedzieć kto dzwonił. Trzeba tylko sprawdzić monitoring.
-Oczywiście, że chcę!- powiedziałam ożywiona.
-Dobrze. To ja niedługo wrócę, mam nadzieję, że z nagraniem-odparła kobieta w białym fartuchu, po czym wyszła z sali. Skierowałam swój wzrok na zmartwioną twarz Louisa, pod jego oczami były bardzo widoczne sińce, a jego twarz była blada....To nie jest ten sam Lou co kiedyś. Chłopak chyba zauważył, że się na niego patrzę bo delikatnie podniósł kąciki swoich ust.
-Tęskniłem za tobą- szepnął marchewkowy.
-Ja za tobą też-powiedziałam uśmiechnięta. Podparłam się na łokciach, po czym nachyliłam się ku Lou i delikatnie musnęłam jego policzek.
***
Do sali weszła szybkim krokiem pielęgniarka. Gdy doszła do mojego łóżka zaczęła coś grzebać przy kroplówce.
-Nie chcieli mi dać nagrania-powiedziała ściszonym głosem kobieta.
-Ale ja muszę się dowiedzieć kto to był!-odparłam podenerwowanym tonem.
-Przykro mi ale nic więcej nie mogę zrobić....
-Nic?-spytałam podłamana. Pielęgniarka pokręciła przecząco głową.
-Na prawdę chciałabym ci pomóc ale nie chcę stracić pracy...-szepnęła kobieta, po czym wyszła bez słowa z sali. 
-I jak ja mam się teraz do cholery dowiedzieć kto to był!?-krzyknęłam sfrustrowana.
-Jakoś się dowiemy Ash...-Louis usiadł obok mnie na łóżku i przytulił. Siedzieliśmy tak w milczeniu.
-Och Ashley... Nie musisz się martwić, to byłem ja.-gdy tylko usłyszałam ten arogancki ton głosu przeszły mnie ciarki.
-Czy ty kurwa nie masz co robić?!-wykrzyknęłam w stronę Jake'a. Ten zaniósł się śmiechem od, którego zbierało mi się na wymioty.
-A jak myślisz? W zaświatach jest strasznie nudno, więc zabijam nudę uprzykrzając ci życie kochana.-  tłumaczył mężczyzna. Zeszłam z łóżka zaciskając przy tym dłonie w pięści. Podeszłam do Jake'a i z całej siły uderzyłam go jedną z moich pięści prosto w nos. Na jego twarzy było widać zdziwienie jak i również gniew.-Przesadziłaś.-wycedził przez zęby, po czym podszedł do Louisa.
-Nie!-krzyknęłam załamana.-Przepraszam cię! Proszę ci nie rób mu krzywdy.-wzrok mężczyzny spoczął na mnie.
-Jesteś śmieszna Ash...Najpierw mnie uderzasz pokazując tym samym sprzeciw i temu podobne, a teraz gdy chodzi o życie twojego chłoptasia to taka potulna jesteś.-po raz kolejny Jake zniósł się śmiechem. Chwycił Lou za ramię i spojrzał w moją stronę z tym swoim aroganckim uśmieszkiem.
-Proszę cię Jake! Zrobię co tylko chcesz tylko daj mu spokój!
-Ashley potrafię o siebie zadbać-powiedział marchewkowy przez zęby.
-Wiem o tym! -krzyknęłam załamana.
-Och Ashley puszczę go....ale będą tego konsekwencje.
-Po prostu go puść!-powiedziałam drżącym głosem. Na tą chwilą liczył się tylko Lou nie interesowały mnie jakieś konsekwencje.
-Ostrzegałem- powiedział uśmiechnięty mężczyzna. Puścił Louisa, a w tym samym momencie w przeszył mnie ostry ból głowy, a potem tylko ciemność.
-Ashley! Ash! Proszę cię obudź się!-jakiś znajomy głos wykrzykiwał moje imię....co się stało? Zemdlałam? Poczułam, że kujący ból głowy. -No dalej Ashley! Obudź się!
Moje oczy otworzyły się. Nade mną pochylał się jakiś chłopak ze łzami w oczach. Gdy tylko zauważył, że się obudziłam mocno przytulił mnie do siebie. Gdy już wypuścił mnie ze swoich objęć spojrzałam na niego pytająco.
-Już myślałem, że Jake cię zabił-powiedział się łamiącym głosem chłopak.
-Zaraz, zaraz kto?-spytałam zbita z tropu. Twarz chłopaka diametralnie się zmieniła.
-Ash nie rób sobie żartów.-powiedział oschle.
-Ale ja sobie nie robię.... Kim ty w ogóle jesteś?!
-Och nie....



Heej! :) Przepraszam, że tak was zaniedbuje ale mam masę nauki:/ Również przepraszam, że taki krótki ...
Mam nadzieję, że wam się podoba :) Mi osobiście nie....
Chcę wam podziękować za te wszystkie miłe komentarze! Jesteście kochani<33
Mam dla was złą wiadomość (chyba) niedługo będę kończyć to opowiadanie :( Coraz mniej osób je czyta (so sad ;_;). Mam do was małą prośbę dajcie mi takiego mega kopniaka żebym się zmotywowała i napisała jeszcze kilka rozdziałów :3
Zapraszam was TUTAJ i TUTAJ :) Również zapraszam tu--->KLIK :) 
Przepraszam za błędy...
~Carrots(@Carrots_6969)
JEŚLI CZYTASZ PROSZĘ DAJ KOMENTARZ TO BARDZO MOTYWUJE! :)

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 37

*KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ*
~*Louis*~

-Przykro mi ale będziemy musieli to zrobić... I tak długo zwlekaliśmy z tym.-słowa lekarza jeszcze bardziej mnie załamały. Nie mogli tak po prostu pozwolić jej umrzeć.... Po moich policzkach zaczęły spływać słone łzy.
-Panie doktorze nie da się już niczego zrobić?-wymamrotałem załamanym głosem. Mężczyzna w białym fartuchu głośno westchnął, po czym po raz kolejny spojrzał na kartę.
-Obawiam się, że nie...-powiedział ściszonym głosem.- Później przyjdę ostatni raz sprawdzić jak się czuję panna Night.-po tych słowach lekarz wyszedł z sali na, której leżała Ashley. Wróciłem na fotel, który stał obok łóżka Ash. Minęło sześć miesięcy, a ona jeszcze się nie wybudziła.... Do moich oczu zaczęły napływać nowe łzy. Chwyciłem zimną dłoń dziewczyny, po czym spojrzałem na jej bladą posiniaczoną twarz. Gdyby ona umarła tamtego dnia pewnie dzisiaj by mnie już nie było na tym świecie...
   Przejechałem delikatnie opuszkami palców po wnętrzu je dłoni. Chwyciłem jej dłoń w ręce.
-Proszę  Ash obudź się...Potrzebuję cię...-wyszeptałem drżącym głosem. Spuściłem wzrok w dół na złączona nasze dłonie... Zauważyłem, że jej palce się poruszyły.....

 ~*Ashley*~
*Retrospekcja*
Spojrzałam ostatni raz w jego kierunku i zrobiłam to.Skoczyłam. Bolało tylko przez chwilę, potem już nic nie czułam..Zapadła ciemność. Umarłam? Chyba tak...Nagle ostre światło pojawiło się przed moimi oczami, szybko zasłoniłam rękom oczy przed światłem. Po chwili niepewnie odsłoniłam oczy. Wtedy właśnie ujrzałam coś okropnego... Stałam nad swoim zmasakrowanym ciałem...
- Czyli teraz jestem duchem?-mruknęłam pod nosem sama do siebie.
-Ashley! Nie! Nie! Proszę nie rób mi tego! Ash!- gdy tylko usłyszałam jego głos odwróciłam się w stronę z, której on dobiegał.Moim oczom ukazał się biegnący w stronę mojego ciała Louis, lecz szybko powstrzymali go ochroniarze. Próbował im się wyrwać, lecz na marne... Po moich polikach zaczęły spływać łzy. Co ja zrobiłam...

-Możesz jeszcze to odkręcić- przede mną pojawił się Jake. 
-Ale jak!?-krzyknęłam załamana.
-Normalnie....Ashley jeszcze nie umarłaś. Twoje serca wciąż bije!-tłumaczył Jake.- Po prostu skup się na tym, że chcesz wrócić do swojego ciała....
-Spróbuję...-wyszeptałam, po czym zamknęłam oczy i mocno przygryzłam dolną wargę. Poczułam ból w klatce piersiowej, wzięłam głęboki wdech i lekko otworzyłam oczy.. Nade mną stało mnóstwo ludzi. Udało się! Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu Louisa...Nie było go. Poczułam, że zasypiam...Obraz robił się coraz bardziej rozmazany, aż w końcu nastała ciemność....
*Koniec retrospekcji*

Od miesięcy próbowałam przebrnąć przez tą cholerną barierę...Dzisiaj w końcu mi się udało, to tylko dzięki dotykowi Lou. Moje oczy szeroko się otworzyły przy tym zachłannie wciągając powietrze.
-Lou..Louis?-wychrypiałam, dziwnie słyszeć swój głos po tylu miesiącach...
-Och Ashley!-na twarzy marchewkowego pojawiła się ulga jak i również ten cudowny uśmiech, którego tak cholernie mi brakowało. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy.. łzy radości. Po tak długim czasie w końcu mogłam go zobaczyć.... 
   Nagle do sali weszła pielęgniarka. Podeszła do mnie i zaczęła grzebać coś przy aparaturze kręcąc przy tym głową z niedowierzaniem.
-Jak to możliwe...-mruknęła pod nosem kobieta.
-Coś jest nie tak?-spytałam przygryzając przy tym dolną wargę.
-Wszystko w porządku...-odparła pielęgniarka.Odwróciła się w stronę Lou i zaczęła znów mówić.-Kiedy ona się obudziła?
-Kilka minut temu-odpowiedział marchewkowy.
-Ależ to niemożliwe! Półgodziny temu zadzwonił dzwonek, że pacjentka się wybudziła.... 
-Zaraz, zaraz...Co!?-moje oczy zrobiły się okrągłe ze zdziwienia. Spojrzałam podenerwowana na Louisa.- Ty dzwoniłeś?
-To nie ja...



No to mamy 37 rozdział :) Podoba wam się? Bo mi osobiście nie :c 
Przepraszam, że rozdział jest taki krótki ale nie miałam jakoś ostatnio weny ;-; 
Dziękuję wam za te wszystkie miłe komentarze! Kocham was <333
Myślałam nad zawieszeniem bloga...Nie mam ostatnio zbyt dużo czasu, bo muszę się uczyć;-; Chyba, że rozdziały będą się pojawiać tylko dwa razy w tygodniu co wy na to? :)
A tym czasem zapraszam na nowy rozdział na drugim blogu KLIK :) jak i również na tego bloga gdzie pojawił się prolog Klik :) Mam nadzieję, że wpadniecie ;) Zapraszam również TUTAJ! :3
Przepraszam za błędy..
~Carrots (@Carrots_6969)

oto zwiastun do mojego trzeciego opowiadania :) 

niedziela, 1 grudnia 2013

PRZEPRASZA! PRZEPRASZA! PRZEPRASZAM!

Przepraszam was, że musicie tak długo czekać na 37 rozdział ale mam masę nauki ;-; Za dwa tygodnie mam próbne testy, więc muszę  wkuwać :/ 
Obiecuję, że rozdział pojawi się jutro! Dzisiaj już się nie wyrobię :c 
Jeszcze raz bardzo was przepraszam! <3



~Carrots(@Carrots_6969)